Tysiącletnia perła - w stronę Falterony - akt drugi.

sobota, sierpnia 29, 2015




San Godenzo.
Maleńkie miasteczko pomiędzy Dicomano a San Benedetto in Alpe, w dolinie Falterony. Już dawno temu, odkąd w sieci znalazlam zdjęcia tamtejszego kościoła przymierzałam się do odwiedzenia go. Jednak potrzeby nam był obszerniejszy plan wyprawy, by w końcu w te strony zawitać. Kiedy zatem zrodził się pomysł o wycieczce na Falteronę, aż klasnęłam w ręce z radości! - Nareszcie! Pojedziemy do San Godenzo i zobaczę na żywo kościół San Gaudenzio. To, że kilkusetletnie kościoły - i kamienne i romańskie i skromniejsze i pełne dzieł sztuki w Italii znajdują się na każdym kroku, nawet w najmniejszej osadzie, na najmniej znanym "Pipidówku", wie chyba każdy, kto lubi włóczyć się po Półwyspie Apenińskim. Jednak z całą odpowiedzialnością muszę napisać, że kościół San Gaudenzio jest jednym z najciekawszych jaki widziałam, a wierzcie mi widziałam ich nie mało! Na pewno będę go trzymać jak asa w rękawie czekając na kolejnych gości albo zaskakując tych, którzy kolejny raz powrócą. Jego wyjątkowość jest wielowymiarowa.


Architektonicznie - choć z zewnątrz wygląda jak typowa kamienna toskańska świątynia, o tyle wewnątrz już tak bardzo typowa nie jest. 
- Mamusiu! - piał Tomek z zachwytu - tu jest jak w Morii!!
Wysokie sklepienie, surowe mury i rzędy kolumn wyznaczających główną nawę rzeczywiście mogą przypominać tolkienowską kopalnię. Na tym ascetycznym tle jeszcze dostojniej wygląda bogate sklepienie nad ołtarzem nawy głównej i prawdziwe dzieło sztuki, dar od galerii Florenckiej, na okazję odrestaurowania świątyni - Madonna col bambino fra i Santi Giovanni Battista, Benedetto, Nicola di Bari e Giovanni Evangelista, w 1333 roku wykonane przez Bernardo Daddi, jednego ze słynniejszych ówczesnych artystów, którego inne dzieła możemy oglądać w wielu włoskich kościołach, a część znajduje się nawet w muzeach różnych części świata. 




Madonna wystawiona jest ponad głównym ołtarzem, na antresoli, która jest jak most prowadzący z pierwszej nawy do trzeciej. Na jednej ze ścian jest też tablica , która upamiętnia przybycie tu samego Dante wygnanego z Florencji. Tu właśnie pertraktował o ponownym przyjęciu go do miasta. Wybuchł kolejny konflikt pomiędzy guelfi neri i guelfi bianchi, ale tak jak było wcześniej miasto pozostało pod władaniem tych pierwszych, a Dante już na zawsze pozostał wygnańcem. Więcej o samym Dante napiszę innym razem. 


Pod wspomnianym "mostem", za głównym ołtarzem jest drugi ołtarz, marmurowy, będący jednocześnie kryptą, w której w urnie z kutego żelaza złożone są szczątki San Gaudenzio. I tu legenda ściera się z historią. Święty pojawił się w tych stronach w V wieku. Osiedlił się ze swymi współbraćmi u stóp Alpe di San Benedetto. Kiedy zmarł, tak jak nakazuje tradycja jego ciało miało być przetransportowane na wozie ciągniętym przez woły, jednak nie wiedzieć czego zwierzęta nagle się zatrzymały nie docierając tym samym do wyznaczonego miejsca. Tam gdzie kondukt stanął święty został pochowany. Ponieważ w kolejnych latach mówiło się o wielokrotnych objawieniach w tym miejscu. Postanowiono zatem ku czci zmarłego Gaudenzio wybudować maleńki kościółek. Miało to miejsce w IX wieku, ale już w 1028 roku na życzenie biskupa Fiesole w miejscu tym stanęła abbazia, niemal w identycznej formie jaką widzimy teraz. Tak naprawdę nie wiemy jednak czy szczątki złożone w krypcie, rzeczywiście należą do świętego, czy do jego imiennika - biskupa Rimini, żyjącego w IV wieku.


San Gaudenzio - kościół, który liczy sobie tysiąc lat - czy można się nie zachwycać? Do moich zachwytów i kontemplacji jest tu też idealne miejsce. W murach bocznej nawy są drzwi, teraz  lekko uchylone. Przez szparę wpada do kościoła oślepiające światło. Okazuje się, że za nimi znajduje się ukwiecony taras z kapliczką dedykowaną niepokalanemu poczęciu. Patio i krużganki już widziałam przy kościołach, ale takiego tarasu jeszcze nie. 


Jeszcze jedna ciekawostka na koniec - na którą może zwrócicie uwagę, jeśli postanowicie w te strony zawitać. Tysiącletni kościół zadziwia na tle pozostałych zabudowań. Całe miasteczko, choć niewątpliwie bardzo urokliwe, to typowa zabudowa minionego wieku, żadnych śladów średniowiecza. Dlaczego? Otóż San Godenzo zostało w czasie wojny zaminowane i doszczętnie zniszczone. Jednak ówczesny proboszcz, przedstawił niemieckiemu dowódcy ogromną wartość świątyni i poprosił o jej ocalenie, ale argumentem koronnym, jakiego użył w pertraktacjach sprytny ksiądz nie były dzieła sztuki, ale fakt że świątynia powstała na życzenie biskupa Fiesole Jacopo il Bovaro, który był ... Niemcem. 


Ach i jeszcze jeden drobiazg - pamiątkowa tablica przy wyjściu. Popatrzcie komu dedykowana. Oto dlaczego wielu Włochów o Mussolinim mówi z uśmiechem, historia historią, wojna wojną, ale nie można odmówić mu tego, że wiele takich inicjatyw miał na swoim koncie. 




A teraz czas coś zjeść! Już 13.00. Ruszamy w kierunku Falterony.

TYSIĄC to po włosku MILLE (wym. mille)

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

9 komentarze

  1. Każdego ranka czekam na Twoje historie, Twoje opowieści, Twoje zdjęcia. I zachwytom nie ma końca. Właściwie to nie tylko te pięknie pisane historie, opisywane wyprawy i codzienność ale zdjęcia i klimat, który miałem/mieliśmy odrobinę poznać powodują, że czekam a każdy wpis chłonę jak świeżo kupiona gąbka o nieograniczonej objętości :) Gromadząc te informacje wiem, że w przyszłe wakacje musimy niektóre miejsca odwiedzić. Plan ambitny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego sie nie czyta. To sie łyka jak młody rekin, szarpie jak reksio boczek i rozkoszuje się przy tym. Baci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście piękne jest wnętrze tego kościoła. Z każdym dniem i każdym kolejnym postem coraz mocniej myślę nad tym, żeby zawitać w Pani okolice Pani Kasiu. Najbardziej kuszą mnie te wszystkie szlaki piesze, które mogłabym przejść i cudowne widoki jakie by się z nich rozciągały... może w przyszłym roku się uda...

    OdpowiedzUsuń
  4. To coś dla nas na znów! Może....

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam taką architekturę. Dodatkowo lubię czerwoną cegłę. Ale za samymi kościołami raczej nie przepadam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktycznie teks chłonie się jak gąbka wodę... da się wyczuć, że kochasz to co robisz. Dzięki temu człowiek jest szczęśliwy i spełniony. Obszerna treść wzbogacona o efektowną fotorelację... nic dodać, nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jestem bardzo ciekawy, czy budowniczym się śniło, że to tyle może stać:)
    Lubię takie architektoniczne 'starocie'.
    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Włochy! Rzeczywiście, ten kościół z zewnątrz wygląda jak zwyczajny wiekowy budynek, których w Toskanii jest naprawdę wiele. Jednak w środku, sądząc po opisie i zdjęciach, musi być naprawdę imponujący - z pewnością ma w sobie coś niezwykłego... :) Zdecydowanie przypadł mi do gustu ten taras!

    OdpowiedzUsuń