sobota, października 13, 2012

W stronę Positano
A teraz zmieńmy trochę kierunek, zostawmy na chwilę Puglię i pojedźmy na zachód. To jest to co uwielbiam w naszych podróżach najbardziej - spontan i improwizacja:) Kiedy pierwszy raz pojechaliśmy do Puglii, wracając chcieliśmy zobaczyć coś więcej, wykorzystać już raz przebyty dystans i tak trafiliśmy na Gargano (o tym też opowiem), miejsce tak bardzo nas oczarowało, że następnym razem postanowiliśmy zatrzymać się tu na dłużej. Taki był plan przy drugiej podróży na południe, ale będąc już w samochodzie w drodze powrotnej, tuż przed rozgałęzieniem autostrad naszła nas ochota na zmianę planów:)
- To co robimy? Skręcać? Skręcać?
- Skręcaj!!!
I skręciliśmy! Pojechaliśmy na zachód w stronę Neapolu!
 Przejechaliśmy przez urokliwą Campanię i znaleźliśmy się w jej stolicy. Zgubić się w Neapolu to bardzo interesujące przeżycie! Przez liczne objazdy i wątpliwe oznakowanie zabłądziliśmy i znaleźliśmy się w raczej podrzędnej dzielnicy, odrapane budynki, papiery i butelki przewalające się po ulicy, podejrzane typy, jazgot skuterów i ogólnie panujący chaos!

Z Wezuwiuszem w tle

Kiedy wreszcie odnaleźliśmy drogę odetchnęliśmy z ulgą, a gdy krajobraz zrobił się bardziej przyjazny, zatrzymaliśmy się na chwilę aby złapać trochę tlenu. Byliśmy na drodze do Positano i Amalfi, stąd widok był niezwykły, morze a w oddali Neapol i Wezuwiusz! Ale nawet tu lepiej było nie oglądać się za siebie, nie zapomnę nigdy tabliczki "Parco Nazionale", która niemal cała tonęła w śmieciach. Niewiarygodne, ile w ludziach - powiem wręcz - okrucieństwa w niszczeniu tego cudownego świata:( i nie chcę mędrkować jak ortodoksyjny ekolog, ale kto widział Neapol ten wie o czym mówię.


Jechaliśmy teraz panoramiczną trasą wzdłuż wybrzeża amalfitańskiego, to jedna z najbardziej widowiskowych dróg jakie widzieliśmy, wije się wąską wstążeczką, wysoko, wysoko przyklejona do stromych zboczy, zostawiając w dole lazurowe morze z białymi łódeczkami wielkości dziecięcych zabawek. W przydomowych ogródkach, które mijaliśmy można było oglądać drzewka cytrynowe oblepione żółtymi owocami, byliśmy w ojczyźnie limoncello:)


Kiedy na jednym z punktów widokowych zauważyliśmy miejscowego sprzedawcę regionalnych produktów, natychmiast zatrzymaliśmy samochód i zaczęliśmy podziwiać olbrzymie cytryny, butelki z cytrynową oliwą, z limoncello, suszone papryczki i inne specjały. Schłodziliśmy podniebienia orzeźwiającą, cytrynową granitą, obfotografowaliśmy wszystko dookoła a na koniec zrobiliśmy drobne zakupy, butelka likieru, buteleczka oliwy, kilka cytryn, papryki w słoiku, do tego dwie granity, które wypiliśmy podziwiając krajobraz. Rachunek 80 euro...
- Kasia ottanta, to osiemdziesiąt?
- No no !! patrz jaka jestem Pamelka:)
- Kasia ja nie mam tyle gotówki przy sobie.
- To nic, ja mam:) - odpowiadałam jak słodka idiotka pozując do zdjęć z cytrynami na wysokości biustu.

Kiedy już uiściliśmy rachunek, zapakowaliśmy się do samochodu i wtedy do mnie dotarło. Matko! Ale nas zrobił w jajo! Łudząc się, że może jednak bardzo nie przepłaciliśmy, bo Mario akurat w momencie płacenia zajęty był zdjęciami. Zapytałam naiwnie czy te 80 euro to było dużo.
- 80?!!!! To ładną dniówkę mu wyrobiliście, założę się, że jak będziemy wracać już go nie będzie! - i istotnie, tak było, ale przynajmniej dostaliśmy nauczkę! Mądry Polak po szkodzie! Niestety to w tych rejonach powszechny proceder. Na usprawiedliwienie dodam, że nasze, a zwłaszcza moje otumanienie w tym momencie może być tylko potwierdzeniem tego, iż krajobraz był prawdziwie rajski, odbierał ewidentnie jasność myślenia, mam nadzieję, że zdjęcia choć w części to oddają. 

Positano

Kiedy dojechaliśmy do Positano, już wiedziałam, że tego miejsca miłością bezgraniczną nie pokocham, aż kipiało od turystów wszelkiej narodowości! Kiedy doszliśmy do centrum, a centrum to właściwie plaża, byliśmy zmęczeni jak po przebiegnięciu maratonu, ze wszystkich stron otaczały nas sklepiki z ubraniami wg mody Positano, czyli białe, kolorowe, haftowane, koronkowe, zwiewne, folkowe fatałaszki, wszędzie!!! To była typowa bombonierka turystyczna:(   Zjedliśmy szybko pizzę i biegiem wróciliśmy do samochodu, a potem znów przejechaliśmy u stóp Wezuwiusza już nie gubiąc się w Neapolu, zachód słońca obejrzeliśmy w Lazio a na nocleg zatrzymaliśmy się w Umbrii, by następnego ranka wyruszyć na podbój południowej Toskanii, cdn...
        
    

Spodobał Ci się tekst?

Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:

  • Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
  • Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
  • Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.

PODOBNE WPISY

0 komentarze